Wrażenia jak najgorsze.
Przede wszystkim: Jon Voight zrobił z Jana Pawła wiecznie cierpiącego starca. Nawet w scenie pierwszego wyjścia na balkon papieski ledwie się rusza, ma minę męczennika. Przecież Jan Paweł się uśmiechał, był radosny, tym zjednał sobie ludzi. A w filmie dostajemy ponurego staruszka z artretyzmem.
Po drugie: dubbing. Gorszy dubbing był chyba tylko w Potterze. I tak w ogóle: dlaczego dubbingować taki film? Potter rozumiem, choć z bólem. Gwiezdne Wojny, no trudno. Ale film o Janie Pawle??