Przyzwyczailiśmy ich do myśli, że robią najlepsze filmy. A tu klops! Film jest dość kiepski. Nie widziałam wprawdzie żadnej innej wersji, ale ta mi się specjalnie nie podobała. Nie pokazali wyjątkowości naszego Papieża, jego niespotykanej charyzmy. Tu widzimy tylko: ot, był sobie papież. Koniec. Nic nadzwyczajnego. A chyba powinno być inaczej, bo Karol Wojtyła to była osobowość, jakiej nie było (oprócz Chrystusa) i najprawdopodobniej już nie będzie. Dużym plusem była gra Voighta pod sam koniec filmu (Parkinson). Ogólnie moja ocena to 5/10.